codzienność,
Siedzisz, plotkujesz, śmiejesz się, błogość może zepsuć tylko długie oczekiwanie na posiłek, ale tylko wtedy, kiedy jesteś mocno głodna.
Potem przynoszą i raczą pysznościami, jak Ci nie smakuje to zamawiasz nowe.
Spokojnie jesz, nikt Ci nie przeszkadza.
Potem deser z kawą i tak siedzisz, chilloutujesz .
Poczucie sytości, też wtedy fajne - wspominam aaa <3
Czemu ? Bo mimo tego, że czujesz się jak słoń afrykański to i tak siedzisz i czekasz aż stan ten przejdzie, no czasem dla rozruszania zrobisz spacer po posiłku.
A jak na spacer to taka czysta, dalej piękna - jaka przyszłaś.
Wszystko takie piękne, że aż ciężko mi w to teraz uwierzyć
Ehmm a czy w tym wszystkim zauważałam rodziców z dziećmi..?
Tak, oczywiście. Czasem byli długooo a czasem dziwnie znikali..
Zawsze dla mnie było to śmieszne zjawisko.
Do czasu...
Jestem mamą od 22 marca 2012 roku i od tamtej pory moja błogość w restauracjach zapisała na czarnej tabliczce - białym, wielkim drukiem THE END.
Jak wygląda to teraz ?
Nie siedzę i plotkuję bo muszę ganiać po całej restauracji za Czortem.
Czasem znudzona i pełna wiary, że nie pójdzie dalej niż stoi - przysiądę jednym moim pośladkiem na końcu krzesła, by to zaraz posuwać się dalej i dojść do normalnej pozycji siedzącej... no tak, wtedy moja wiara idzie w las...dziecko znikło z mojego pola widzenia.
Oczywiście lepsze są sytuacje, kiedy to z nami jest Tatuśko - jednak przepychanki słowne typu: "teraz ty idziesz" kończą się na tym, że każde z nas je zimne, połknięte - no i zadowolenia nie ma...
A no tak, bo ja spokojnie zjeść nie mogę - połykam, kęsy wielkie, najlepiej łyżką stołową i zimne, które nie smakuje, tak jak sobie to wymarzył mój żołądek
Nie wspomniałam, że okres oczekiwania na posiłek - zawsze, ale to zawsze mi się dłuży...
Dziecko moje do ciągle głodnych należy, pilnować je muszę by "żebractwa" nie uprawiała przy stolikach...
Więc, kiedy to posiłek ląduje już na stole - np. taki pyszny, tłuściutki, gorący rosołek to wyobraźcie sobie mojego głodomora...
Oczywiście krzyczy..Ona sama, ona głodna,daj ..!
Matka chcąc przyspieszyć i gdzieś tam skończyć teatrzyk a dla obserwatorów skrócić seans - chucha, dmucha... no i co?
I ten piękny rosołek z oczkami jak to powinno być w najprawdziwszym rosole, kapie mi na bluzkę czy sukienkę, choć to akurat mało ważne bo zawsze po skończonym posiłku okrycie moje - ściereczką kuchenną się staje.. i już nie taka piękna jak weszłam..
Na spacer dla rozruszania to koło domu pójdę, kiedy dresy czy inne przydomowe kreacje narzucę.
Po skończonym posiłku dziecka, przychodzą nasze... ale to już wiecie jak to wygląda...
Głowa nad samiutkim talerzem i wiosłuję, jem połykając... po tym podobno wzdęcia... a gdzie tam ze mną do restauracji iść.. ;)
Kawa i deser hmm to zależy od naszych sił i ilości ludzi w restauracji.. bo to nie wiadomo czy ciągnąc spektakl czy zawijać się na kawę do domu i tak powiedzmy spokojnie wypić ją w sowich kanapowych zaciszach..
Stan sytości - owszem czasem bywa ( od tych wielkich kawałków połkniętych), ale czy on teraz jest taki fajny, jak kiedyś był ?
No zdecydowanie nie!!
Bo widzieliście kiedyś słonia goniącego tygrysa?
Tego dnia wybrałam się z Blanką do mojej ulubionej Olsztyńskiej restauracji.
Miałam ochotę na sushi i dobrą kawę latte.
Życie chciało inaczej...
Kawę wzięłam i rosół a sushi ?
Odechciało się mnie.. ;)
Czortowa stylówka, czyli ten wspaniały komplecik i komin znajdziecie tuu --> Poolka Look
Z dzieckiem do restauracji
Będąc jeszcze w młodym, kwitnącym wieku bywałam na śniadaniach, lunchach, obiadach etc. w restauracjach, knajpkach i innych tego typu miejscach . To był piękny stan! O tak!Siedzisz, plotkujesz, śmiejesz się, błogość może zepsuć tylko długie oczekiwanie na posiłek, ale tylko wtedy, kiedy jesteś mocno głodna.
Potem przynoszą i raczą pysznościami, jak Ci nie smakuje to zamawiasz nowe.
Spokojnie jesz, nikt Ci nie przeszkadza.
Potem deser z kawą i tak siedzisz, chilloutujesz .
Poczucie sytości, też wtedy fajne - wspominam aaa <3
Czemu ? Bo mimo tego, że czujesz się jak słoń afrykański to i tak siedzisz i czekasz aż stan ten przejdzie, no czasem dla rozruszania zrobisz spacer po posiłku.
A jak na spacer to taka czysta, dalej piękna - jaka przyszłaś.
Wszystko takie piękne, że aż ciężko mi w to teraz uwierzyć
Ehmm a czy w tym wszystkim zauważałam rodziców z dziećmi..?
Tak, oczywiście. Czasem byli długooo a czasem dziwnie znikali..
Zawsze dla mnie było to śmieszne zjawisko.
Do czasu...
Jestem mamą od 22 marca 2012 roku i od tamtej pory moja błogość w restauracjach zapisała na czarnej tabliczce - białym, wielkim drukiem THE END.
Jak wygląda to teraz ?
Nie siedzę i plotkuję bo muszę ganiać po całej restauracji za Czortem.
Czasem znudzona i pełna wiary, że nie pójdzie dalej niż stoi - przysiądę jednym moim pośladkiem na końcu krzesła, by to zaraz posuwać się dalej i dojść do normalnej pozycji siedzącej... no tak, wtedy moja wiara idzie w las...dziecko znikło z mojego pola widzenia.
Oczywiście lepsze są sytuacje, kiedy to z nami jest Tatuśko - jednak przepychanki słowne typu: "teraz ty idziesz" kończą się na tym, że każde z nas je zimne, połknięte - no i zadowolenia nie ma...
A no tak, bo ja spokojnie zjeść nie mogę - połykam, kęsy wielkie, najlepiej łyżką stołową i zimne, które nie smakuje, tak jak sobie to wymarzył mój żołądek
Nie wspomniałam, że okres oczekiwania na posiłek - zawsze, ale to zawsze mi się dłuży...
Dziecko moje do ciągle głodnych należy, pilnować je muszę by "żebractwa" nie uprawiała przy stolikach...
Więc, kiedy to posiłek ląduje już na stole - np. taki pyszny, tłuściutki, gorący rosołek to wyobraźcie sobie mojego głodomora...
Oczywiście krzyczy..Ona sama, ona głodna,daj ..!
Matka chcąc przyspieszyć i gdzieś tam skończyć teatrzyk a dla obserwatorów skrócić seans - chucha, dmucha... no i co?
I ten piękny rosołek z oczkami jak to powinno być w najprawdziwszym rosole, kapie mi na bluzkę czy sukienkę, choć to akurat mało ważne bo zawsze po skończonym posiłku okrycie moje - ściereczką kuchenną się staje.. i już nie taka piękna jak weszłam..
Na spacer dla rozruszania to koło domu pójdę, kiedy dresy czy inne przydomowe kreacje narzucę.
Po skończonym posiłku dziecka, przychodzą nasze... ale to już wiecie jak to wygląda...
Głowa nad samiutkim talerzem i wiosłuję, jem połykając... po tym podobno wzdęcia... a gdzie tam ze mną do restauracji iść.. ;)
Kawa i deser hmm to zależy od naszych sił i ilości ludzi w restauracji.. bo to nie wiadomo czy ciągnąc spektakl czy zawijać się na kawę do domu i tak powiedzmy spokojnie wypić ją w sowich kanapowych zaciszach..
Stan sytości - owszem czasem bywa ( od tych wielkich kawałków połkniętych), ale czy on teraz jest taki fajny, jak kiedyś był ?
No zdecydowanie nie!!
Bo widzieliście kiedyś słonia goniącego tygrysa?
Tego dnia wybrałam się z Blanką do mojej ulubionej Olsztyńskiej restauracji.
Miałam ochotę na sushi i dobrą kawę latte.
Życie chciało inaczej...
Kawę wzięłam i rosół a sushi ?
Odechciało się mnie.. ;)
Czortowa stylówka, czyli ten wspaniały komplecik i komin znajdziecie tuu --> Poolka Look
Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej! Blania jaka dziewczynka się zrobiła, no szok! :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia piękne Kochana! Piękne !!!
Buziaki :*
dziękuję :* to się zaczerwieniłam :)
UsuńSkąd ja to znam!!!! Uwielbiam Wasz bloggggg-ale się uśmiałam, normalnie moja historia....ja już sie poddałam i do restauracji zaglądam od święta...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa się nie poddaję i szukam rozwiązania tego zamieszania :)
UsuńJa do restauracji nie chodze praktycznie,bo z dwojka to maraton,ale znalazlam idealna miejscówkę jakiś czas temu. Pizzeria ale jest wszystko: zestawy obiadowe,pierogi,makarony,salatki itd. Ale najlepsze ze jest wydzielony kacik( pomieszczenie tez osobne z lozami) i jest taki figloraj:) duży basen z kulkami,zjezdzalnia duża, na pieterku jakieś atrakcje ,tak wiec dzieci są opanowane i mozna w spokoju jesc cieple:)a one zimne bo nie maja czasu zjesc:):D
UsuńMonika mów gdzie ta restauracja, zapiszę do swojej bazy danych :)
UsuńNo niestety nie wasze tereny:) podkarpacie:)
Usuńtakiej odpowiedzi się obawiałam ;)
UsuńJeszcze tylko kilka lat i będzie luz :)
OdpowiedzUsuńAga mówisz ?:)
Usuńto zalezy do jakiej restauracji idziemy i jak dlugo czekamy raczej wybieram takie zeby bylo conieco dla dzieci w postaci stolika do malowania i zabawek. Wtedy udaje nam sie nawet spokojnie zjesc...choc nie troszku tez latam ;) to juz nie to samo ale jednak mozna wyjsc :)
OdpowiedzUsuńPiekna stylowka !
Te miejscówki koło kącików dziecięcych zawsze oblegane - więc i tak zawsze musimy latać :)
Usuńjak ona ci urosła :) jaka panienka :D słodziak cudny-a ta kokardka na plecach :D piękne!
OdpowiedzUsuńOj mamuśka-cudnie ubierasz waszą księżniczkę :D Co do sushi-daj znać, nauczę cię i sama zaczniesz wymiatać :D
To prawda teraz spojrzałam jeszcze raz na te zdjecia i szok jakaś duza - nie wiem czy tylko tak wyszła a co do sushi to nie kuś bo się zjawię, nie zapominaj, że mam do Ciebie 5 min :)
OdpowiedzUsuńBlanka cudna i już taaka duża :) a miejscówka fajna też się chyba tam wybiorę jak tylko będę w Olsztynie
OdpowiedzUsuńPolecam ! Smakowitości same i do tego ten klimat :)
UsuńJezu co to za komplet ma na sobie ? oszalałam jest rewelacyjny :D
OdpowiedzUsuńTo poolka look wyżej nas samymi zdjęciami proszę kliknąć na nazwę i przekieruje do nich :) ja też oszalałam ;)
UsuńJakbym ja to pisała :)
OdpowiedzUsuńW knajpach bywam tylko kiedy jesteśmy we dwójkę z Ojcem Dzieci moich, bajki z telefonu grają ulubione, albo za dzieckiem z widelcem ganiam do dzieciowych kącików.
Zdjęcia cudne! Taaakie te Wasze wakacje i ta B. stylówa!!
noo a te dzieciowe kąciki jak na złość daleko od nas :)
Usuńbuziaki :*
Uwielbiam klimat tej knajpy, ale przyznam, że jest jeszcze kilka innych, które skradł moje serce :)
OdpowiedzUsuńU nas jeszcze nie ma problemu z Alą w restauracji, przypinam w foteliku i nie muszę ganiać po knajpie :D
To kochana wszystko przed Tobą :) Słuchając Twoich opowiadań o Aluni to to szykuj się na gonitwy pomiędzy stolikami :)
UsuńBlaneczko, jestes cudowna :) Taka panienka się z niej zrobiła :)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia <3
dziękuję kochana :*
Usuńsliczne dzieciaczek.. poprostu cudowny... piekne włoski ma i oczka... a zdjecia genialne i oby tak dalej !!
OdpowiedzUsuńhttp://feelingsdonotplay.blogspot.com
dziękuję - takie komentarze mile widziane ;)
UsuńUśmiałam się na maksa jakbym czytała o sobie :))) nam czasami uda sie pójść do restauracji z kącikiem dla dzieci, wtedy mamy troszkę mniej biegania, pozdrowionka dla was. P.S. Designe blankowy boski !!!!!
OdpowiedzUsuńŚliczna dziewczynka o przepięknym imieniu! Gratuluję takiej córeczki! :)
OdpowiedzUsuńP.S. Jak nazywa się ta knajpa? :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
www.takamojaparanoja.blogspot.com
Przystań :) <3
Usuńehhh skąd ja to znam... biegam, proszę, a młody i tak swoje. I tu nie pomogą kredki, zabawki, o nie,,, dobra poczekam jeszcze kilka lat (do 18stki ) i pójdę z swoim na spokojnie do restauracji :D heheh
OdpowiedzUsuńeeee aż tak źle ?:)
Usuńja jak wychodzę w weekendy do warszawskiego teatru małego widza, to zazwyczaj potem idę z córką coś zjeść - powiem, że im częściej z nią chodzę tym lepiej się zachowuje :))
OdpowiedzUsuńno i to jest sposób ! :)
Usuń